Są czasem takie dni, kiedy człowiek wstaje rano i nabiera przekonania, że wszystko może okazać się klapą. Później godziny spędzone przed komputerem, łzawiące oczy, początki migreny i na pocieszenie - szary deszcz bębniący w szyby 10tego piętra. Ale na szczęście po deszczu zza chmur wyłoniło się słońce i dało mi nadzieję na miłe zakończenie dnia. Po powrocie do domu postanowiłam więc na poprawę humoru przygotować coś smacznego. Wybór padł na ciasto francuskie, które już od jakiegoś czasu zalegało w lodówce. Ostatnio coraz rzadziej korzystam z tego rodzaju gotowych produktów, ale czasem naprawdę warto je mieć w zanadrzu. Zwłaszcza w takie dni, gdy nie chce się za długo siedzieć w kuchni i tracić pierwszego od dawna wolnego popołudnia. A więc - szybka tarta. Ze szpinakiem, bo dawno go na moim talerzu nie było.
Szybka tarta szpinakowa
- 1 woreczek mrożonego szpinaku (brykiet, rozdrobniony),
- 1 opakowanie gotowego ciasta francuskiego,
- pół cebuli,
- 2 ząbki czosnku,
- 1 jajko,
- kilka łyżek jogurtu naturalnego,
- kawałek sera camembert,
- 1 łyżeczka oliwy,
- sól, pieprz i inne ulubione przyprawy.
Wykonanie:
Na podgrzanej oliwie podsmażyłam drobno posiekaną cebulę i czosnek, po chwili dorzuciłam do tego szpinak (można podlać trochę wodą). Szpinak musiał się rozmrozić i dobrze odparować, więc w tym czasie można było spokojnie przygotować ciasto. Kwadratowy płat ciasta nałożyłam na okrągłą formę, przy czym ciasta nie docinałam, a dopiero przed pieczeniem zawinęłam wystające rogi. Szpinak doprawiłam (ja lubię przede wszystkim słony), wymieszałam z jajkiem rozmąconym z jogurtem i wyłożyłam na spód. Na koniec na wierzchu położyłam jeszcze kilka plasterków sera. Piekłam przez 30 minut w piekarniku rozgrzanym wcześniej do temperatury ok. 180 st.
***
Tak sobie teraz myślę, że danie okazało się mało odkrywcze i proste, ale polane jogurtem smakowało naprawdę pysznie. I idealnie wpasowało się w czekający mnie spokojny wieczór - z książką, parującą herbatą i Reginą w tle.
***
Spodobał Ci się dzisiejszy przepis? Będzie mi miło jeśli podzielisz się nim ze znajomymi albo zostawisz komentarz. A jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi wpisami, które pojawiają się na blogu, odwiedź moją stronę na Facebook'u lub Google+.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz