Pierwszy wpis i pierwszy przepis...
Pomysł i miłość ostatnich kilku dni, czyli gorący mix duszonych warzyw z białym kleksem. Inspirowany trochę zapuszkowanym przepisem, który utkwił mi w pamięci swoją prostotą i oczywistością, a trochę ostatnimi szalonymi zakupami na Rynku Jeżyckim i nieodpartą potrzebą dania pachnącego curry. Wyszło sycące, jednogarnkowe danie, do którego bez wahania wykorzystałabym także inne korzenie, gdybym akurat miała takowe pod ręką. A w moim wydaniu pojawiły się w nim:
Warzywa duszone z curry
Składniki:
- 2 buraczki,
- 2 marchewki,
- 5 średnich ziemniaków,
- 1 mała cebula,
- pół główki niedużej kapusty pekińskiej,
- szklanka bulionu warzywnego,
- pół kartonika przecieru pomidorowego,
- łyżeczka przyprawy curry,
- sól, pieprz, słodka papryka,
- olej/oliwa do smażenia.
Przygotowanie:
Wszystkie warzywa pokroiłam w niedużą kostkę, a kapustę poszatkowałam. W garnku o dość grubym dnie rozgrzałam 2 łyżki oleju rzepakowego, po czym wrzuciłam do niego buraczki i chwilę podsmażyłam. Następnie dorzuciłam marchewkę i znów dałam warzywom kilka minut, od czasu do czasu mieszając. Po chwili dorzuciłam jeszcze ziemniaki i cebulę i po 2-3 minutach zalałam bulionem (fajnie, gdyby był zdrowy domowy - ja musiałam zaspokoić się sklepową kostką warzywną). Warzywom pozwoliłam kilka minut się podusić, po czym wsypałam do nich jeszcze kapustę - kapusta ugotuje się dość szybko (mi się trochę rozpadła, ale właśnie taką lubię), więc bardziej zwracajcie uwagę na resztę warzyw, a zwłaszcza miękkość buraczków. Na koniec odczekałam aż odparuje płyn, zalałam wszystko przecierem i dorzuciłam przypraw. Podałam gorące z łyżką zimnego greckiego jogurtu.
A co jutro? Jeszcze nie wiem, jak potoczy się moja przygoda z blogowaniem. Chciałabym pokazać tu kilka swoich pomysłów, a przede wszystkim podzielić się swoimi doświadczeniami, ale pewnie i troskami nt. wielkiej przygody, jaką jest dla mnie bycie wegetarianką. Na pewno dam się poznać nie raz, snując wątek wokół bezmięsnej diety, a może i innych swoich pasji i radości. A tymczasem już na zapas życzę sobie wytrwałości i większej wiary w siebie.
A co jutro? Jeszcze nie wiem, jak potoczy się moja przygoda z blogowaniem. Chciałabym pokazać tu kilka swoich pomysłów, a przede wszystkim podzielić się swoimi doświadczeniami, ale pewnie i troskami nt. wielkiej przygody, jaką jest dla mnie bycie wegetarianką. Na pewno dam się poznać nie raz, snując wątek wokół bezmięsnej diety, a może i innych swoich pasji i radości. A tymczasem już na zapas życzę sobie wytrwałości i większej wiary w siebie.
Mam nadzieję, że się uda!
***
Spodobał Ci się dzisiejszy przepis? Będzie mi miło jeśli podzielisz się nim ze znajomymi albo zostawisz komentarz. A jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi wpisami, które pojawiają się na blogu, odwiedź moją stronę na Facebook'u lub Google+.
Własnie zrobiłam - Jako że jestem na diecie Dąbrowskiej pominęłam tylko ziemniaki i kleksa ;) Wyszło arcypyszne! Dzięki za inspirację :)
OdpowiedzUsuń