Co jakiś czas zdarza się, że moi nie-wege-znajomi pytają mnie: a nie tęsknisz za ...? I tu pada nazwa jakiejś popularnej potrawy, oczywiście całkowicie niewegetariańskiej. Moja odpowiedź jest jedna - nie, nie tęsknię, a dodatkowo na tą chwilę nie wyobrażam już sobie powrotu do dawnych nawyków.
Decyzję o zmianie diety podjęłam jako dorosła osoba, wychowana jednak w tradycyjnej kulinarnie polskiej rodzinie. Zdarza mi się więc wspomnieć smak jakiejś ulubionej dawniej potrawy (kochałam parówki, o ile można je nazwać potrawą...), ale nie czuję potrzeby do niej wracać. A nawet lepiej - staram się czerpać z tych wspomnień pełnymi garściami i eksperymentować w mojej wegetariańskiej kuchni. Nie wyobrażam sobie też, że mogłabym ograniczać się jedynie do wegetariańskich książek kucharskich, choć na pewno wielu wegetarian by się ze mną nie zgodziło. A ja ciągle poszukuję inspiracji. Namiętnie szperam wśród zapomnianych, domowych przepisów, kupuję książki kucharskie wszelkiej maści, oglądam popularne programy kulinarne i często o kuchni, także tej nie-wege, dyskutuję. Nie jest dla mnie problemem zjeść obiad z mięsożercą, nie uderzam też w płacz na widok wątróbki (a takich wegetarian znam). Takie histerie zwyczajnie nie mają sensu - takim zachowaniem nikogo nie przekonamy do słuszności naszych decyzji. Wolę spokojnie porozmawiać o swoich racjach i pokazywać tą cudowną, najsmaczniejszą ich stronę, przygotowując pyszne, bezmięsne potrawy.
Wracając jednak do kuchni polskiej i kończąc przydługi wstęp - ostatnio, z myślą o moim mężczyźnie, postanowiłam na warsztat wziąć kilka bardziej tradycyjnych przepisów. Na pierwszy ogień poszedł bardzo popularny pomysł na flaczki z boczniaków. Poszperałam tu i tam (korzystałam m.in. ze świetnego przepisu Marty), i wzięłam się za gotowanie. Wyszło pysznie!
Flaczki z boczniaków
Składniki/ na 2 duże porcje:
- 250 g boczniaków,
- 1 marchewka,
- 1 pietruszka,
- 1 cebula,
- kawałek selera,
- 2 ziarna ziela angielskiego,
- 1 liść laurowy,
- kilka ziarenek czarnego pieprzu,
- 1 łyżeczka majeranku,
- garść świeżego lubczyku (lub 1/2 łyżeczki suszonego),
- 1 l wody,
- 2 łyżki sosu sojowego,
- olej,
- sól, pieprz.
Przygotowanie:
Boczniaki oczyścić i pokroić na paski. Warzywa obrać i pokroić w kostkę. W garnku o grubym dnie rozgrzać łyżkę oleju i podsmażyć boczniaki, odłożyć na bok. Do garnka wlać kolejną łyżkę oleju, wrzucić warzywa, ziele, liść laurowy i pieprz w ziarnach i smażyć przez kilka minut. Następnie dorzucić boczniaki, wlać wodę, dodać majeranek, drobno posiekany lubczyk, sos sojowy i gotować po przykryciem przez ok. 20-30 minut. Na koniec doprawić do smaku solą, pieprzem, ewentualnie dorzucić więcej majeranku. Smacznego!
***
Spodobał Ci się dzisiejszy przepis? Będzie mi miło jeśli podzielisz się nim ze znajomymi albo zostawisz komentarz. A jeśli chcesz być na bieżąco z nowymi wpisami, które pojawiają się na blogu, odwiedź moją stronę na Facebook'u lub Google+.
nigdy nie byłam fanką tego typu dań, ale jak widzę te flaczki z boczniaków to od razu mam ochotę chwycić za łyżkę i zajadać :)
OdpowiedzUsuńJa podobnie, ale uwierz - naprawdę warto :)
UsuńBardzo fajne i sycące danie.
OdpowiedzUsuńTe boczniki bardzo kuszą, zupa wygląda mega smakowicie (;
OdpowiedzUsuńDziękuję! Sama byłam zaskoczona, że tak świetnie się udała. To chyba ten lubczyk ;)
UsuńKoniecznie muszę wypróbować, również ze względu na mojego mężczyznę :)
OdpowiedzUsuńŚwietne danie, ostatnio boczniaki są w mojej kuchni nowym hitem, więc wypróbuję, choć przyznam, że ta nazwa mnie trochę odstrasza i to nie jest histeria ;-)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, nazwa nie jest zachęcająca, mnie też zawsze przerażała. Ale w boczniakowym wydaniu takie flaczki są po prostu pyszne :)
Usuń