Jedyna wegetarianka na rodzinnej imprezie + wytrawne racuchy z brokułem i kukurydzą

Miniona niedziela upłynęła nam rodzinnie. Radośnie i gromadnie świętowaliśmy pierwszą komunię Nastki, czyli tak jak na tradycyjną, polską rodzinę przystało - przy wspólnym stole. Przy każdej tego typu imprezie okazuje się jednak, że ugoszczenie nawet mało wybrednej wegetarianki nie jest tak łatwą sprawą, jak mogłoby to się w dzisiejszych czasach wydawać. Bo mimo, że na dietę bezmięsną zdecydowałam się już lata temu, to jednak nie wszyscy w moim otoczeniu do tego wyboru przywykli (nie mówiąc już nawet o jego zrozumieniu). Będąc jedyną wegetarianką w rodzinie moje oczekiwania przy tego typu okazjach nigdy nie są wygórowane, zwłaszcza, że przeżyłam już w swoim życiu wesele o przysłowiowych chlebie i wodzie. Czasem to nawet nie jest wina samych gospodarzy, co lokalu, w którym organizowana jest impreza. Jak pewnie nie raz już się przekonaliście - temat kuchni wegetariańskiej (a co dopiero wegańskiej!) nadal w wielu restauracjach po prostu leży, a niektórzy kucharze nie wykazują najmniejszego zainteresowania w żywieniu naszej wege-części populacji. Widać to zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, ale pocieszam się, że na pewno i wśród nich są wyjątki, a i świadomość społeczeństwa przecież jednak z roku na rok rośnie.

Minionej niedzieli było jednak naprawdę pysznie, również na moim wegetariańskim talerzu. Przekonałam się, że wśród moich bliskich są jednak osoby, którzy po prostu wiedzą, że nie jem "tego, co miało kiedyś oczy" i nie stanowi to dla nich najmniejszego problemu. Że nie jestem dla nikogo problemem ani ciężarem, a moja "inność" jest w pełni akceptowana. Dziękuję, kochani!

Wytrawne racuchy z brokułem i kukurydzą

Po tym weekendowym świętowaniu przechodzę jednak powoli do codziennej rzeczywistości, która przecież nie musi być ani trochę szara. Kolorowe posiłki zawsze wprawiają mnie w dobry nastrój, a już zwłaszcza, gdy wśród tych kolorów jest też sporo zieleni - końcu po-zielonemu, co nie? ;) I tak dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami przepisem na pyszny, kolorowy obiad. Wytrawne racuchy z ulubionymi warzywami zasmakują wszystkim domownikom!


WYTRAWNE RACUCHY Z BROKUŁEM I KUKURYDZĄ


Składniki/ na 8 sztuk:
  • 1/2 brokułu*
  • 1/2 puszki kukurydzy konserwowej,
  • garść zielonego szczypiorku,
  • 2 jajka,
  • 1 mały kubek jogurtu naturalnego (ok. 180 g),
  • 1 szkl. mąki pszennej,
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej,
  • 1/2 łyżeczki ziół prowansalskich,
  • duża szczypta soli i pieprzu,
  • olej roślinny.

Wykonanie:
1. Umytego brokuła gotujemy na parze, studzimy, a następnie kroimy na mniejsze kawałki. Kukurydzę płuczemy, odsączamy na sitku. Szczypiorek drobno siekamy.
2. W misce łączymy jogurt z jajkami, dodajemy przesianą mąkę, sodę, zioła, sól i pieprz. Dokładnie mieszamy, odstawiamy na kilka minut.
3. Do ciasta dodajemy brokuła, kukurydzę i szczypiorek, łączymy.
4. Na patelni rozgrzewamy odrobinę oleju i smażymy placki, najlepiej na niedużym ogniu, żeby zdążyły dojść w środku. Gorące placki podajemy z surówką i sosem (np. czosnkowym).

*Można też wykorzystać resztki brokułu, który został z poprzedniego obiadu.

Wytrawne racuchy z brokułem i kukurydzą

***
Spodobał Ci się dzisiejszy przepis? Żeby być na bieżąco z nowymi wpisami, odwiedź moją stronę na Facebook'u lub Google+.

4 komentarze

  1. Ależ one pysznie wyglądają! Pominęłabym tylko kukurydzę za którą nie przepadam, i z chęcią zjadłabym na pewno kilka sztuk :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę dodatki są dowolne, dodaj ulubione warzywka albo jakiś ser i pyszny obiad gotowy :)

      Usuń
  2. Ciekawy przepis. A na imprezy zawsze zabierasz swoje dania? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji domowych, rodzinnych spotkań zdarza mi się to sporadycznie i zazwyczaj na wyraźną prośbę gospodarzy, którzy po prostu mają ochotę spróbować czegoś wegetariańskiego ;) Gorzej na większych imprezach np. weselach, gdzie czasem naprawdę nie mogę nic zjeść - bo np. ziemniaki polane są już sosem, wszystkie sałatki są z dodatkiem szynki, a zamiast czystego barszczu po północy są tylko... flaki. Na co dzień unikam wege-terrorystycznych zachowań, dlatego w takich sytuacjach po prostu robię dobrą minę do złej gry i na spokojnie proszę obsługę o coś dla mnie. A w torebce mam zawsze awaryjnego batonika ;) Całe szczęście, że tego typu sytuacje zdarzają się coraz rzadziej! :)

      Usuń